Cisza nad Brdą

Sierpniowe Bory Tucholskie w pewnych momentach sprawiają, że mięknie mi serduszko. Było to miejsce bardzo urokliwe, przywodziło na myśl po raz kolejny beztroskie, sielskie, wakacyjne życie.

Cudownie było szczególnie w chwilach, gdy pozostawało się częściowo samotnym, bo w polu widzenia nie było żadnych innych ludzi. W momentach, gdy jechałam na rowerze przez tucholskie lasy - gęsto ułożone smukłe sosny, których korzenie ginęły w miękkim mchu. Lub wtedy, gdy siedząc na przodzie kajaku, przepływałam pod wiszącymi tuż nad taflą wody gałęziami.


Ten czas uświadomił mi trochę, jak bardzo brakuje mi Polski. Nie tylko mojego Wrocławia, przydomowych pól i lasów, ale też tej dalszej, której jeszcze nie poznałam należycie. Na pewno jest wiele niesamowitych miejsc, których nie miałam szansy jeszcze docenić. Do mojej wyimaginowanej listy celów podróży dodam jeszcze wszystkie polskie parki narodowe.

Nawet typowe wakacyjne miejscowości mają swój urok - tłok, gokarty na ścieżkach rowerowych, zapach budek z fast-foodami, smak gofrów, tandetna muzyczka grająca z automatów do gier, długie deptaki. Nie jest to coś, do czego koniecznie chce się wracać, ale muszę przyznać, że odrobinę się za tym stęskniłam.A oto właśnie nasza polska-typowa-wakacyjna miejscowość, czyli Charzykowy, i jej (trochę kiczowate) zachody słońca nad jeziorem.


 - Subiektywnie o obiektywach -
Kolejna sprawa - od niedawna jestem posiadaczką nowego obiektywu. Szczerze mówiąc na początku czułam się nieco zbyt przytłoczona tą nowością, zbyt dużo czasu spędziłam z moim starym dobrym 55-250mm. Z czasem oczywiście zaczęłam przyzwyczajać się do wielkości oraz nowego ciężaru i doceniać nowe możliwości; teraz wiem, że koniecznie muszę go zabierać na wszystkie moje kolejne wyprawy. Coraz sprawniej idzie mi szybkie wyciąganie i chowanie do plecaka, manewrowanie między obiektywami (chociaż czasem nie chce mi się zmieniać…), coraz lepiej (ale jeszcze nie perfekcyjnie) opanowuję drżenie rąk podczas ustawiania kadru i ostrości przy 400mm. Czasem mam wrażenie, jakby moje umiejętności fotografa przyrodniczego gwałtownie się polepszyły. Jedno wiem na pewno - wyglądam teraz o wieeele bardziej profesjonalnie.Jednak, uwaga, nie zawsze wychodzi mi trafienie z ostrością, więc musicie mi wybaczyć małe niedociągnięcia. Pracuję nad tym!



Pierwsza nasza wycieczka rowerowa - Łąki Józefowskie i Małe Swornegacie, przez Park Narodowy Bory Tucholskie. Nie wystąpiły tu żadne ptasie rzadkości (spojler - podczas całego wypadu nie było szałowych gatunów), ale była to pierwsza z okazji na przyzwyczajenie się do nowego obiektywu.Oto typowo leśne ujęcia i typowo leśne ptaki - dzięcioł duży, sójka i młody rudzik.
Szkoda, że nie udało mi się uchwycić ogromnej ilości komarów, która mnie wtedy zaatakowała. Odcisnęły na moich nogach swoje dość nieprzyjemne piętno.






Atrakcją kolejnego dnia były kajaki. Trudno nie popłynąć chociaż raz, kiedy jest się w tych okolicach, i trudno się dziwić popularności tego sportu. Trudno też o bardziej kajakowe krajobrazy niż tutaj.

Co jakiś czas nawiedzały nas rodziny, a właściwie klany-mafie, łabędzi - niby niemych, ale wydających z siebie całą gamę najróżniejszych syków i fuknięć.Z mniej agresywnych ptaków - spotkałam też kilka krzyżówek (jakżeby inaczej), kurek wodnych, cyranki, bielika oraz bardzo dużo zimorodków.

Niestety zimorodki te były tylko w jednym miejscu, kilkanaście z nich tłoczyło się na jednym drzewie i od razu odfrunęło, gdy zbliżył się kajak. Został tylko jeden, który dał się pobieżnie sfotografować.Bardzo uważnie szukałam kolejnych zimorodków, ale niestety nie miałam więcej okazji do ich sportretowania…

(przygotujcie się teraz na dużo zdjęć)


(wciąż lubię szerokie kadry, nawet jeśli mam już nieco większy zoom)




(jeden jedyny zimorodek, który dał się sfocić - mimo że potem cały czas trzymałam duży obiektyw na kolanach)





(ostrość gdzieś sobie poszła, ale uważam, że to rozmazanie jest całkiem urokliwe) 




(dechowato-skrzydły król nieba)

Wycieczka rowerowa nr 2 - celem był Dąb Bartuś oraz Swornegacie, do których znowu przedzieraliśmy się przez Bory Tucholskie.
Po drodze trafiliśmy na niezwykle malowniczą ścieżkę dydaktyczną, z kładką dookoła niewielkiego jeziora w środku lasu.

Czasem krajobrazy wydawały się wręcz jesienne.



(a to jedno z moich ulubionych o tutaj) 



 (to nie dąb Bartuś, ale też miał potencjał)

Kolejny dzień - znowu kajakowanie. Już na samym początku wyparzyłam wesołą rodzinkę żurawi - rodziców z dzieckiem. Widziałam ich przez niewielki pas traw, które wdarły się nieproszone na wszystkie zdjęcia.

Ale myślę, że ta zielona mgiełka wygląda całkiem intrygująco.













I tak właśnie nieśpiesznie upływał sobie czas. Budzenie się pośród dzięciolich wrzasków, nasłuchiwanie pochrypujących grzywaczy (zawsze brzmią jakby miały chore gardło) oraz krzyków "zamówienie numer dwaeściaosiem prosszszsz", dobiegających z pobliskich, przepełnionych barów (o nazwach takich jak "Magic-Beach Charzykowy").Bardzo to wszystko urokliwe.

Na szczęście doskwierające upały, zarówno w Borach Tucholskich, jak i we Wrocławiu, nie będą mnie długo męczyć.

Niedługo będzie wręcz odwrotnie, bo jadę odwiedzać zimę na Islandii. Cóż... mam nadzieję, że wrócę w jednym, niezamrożonym kawałku. I przywiozę wiele cudownych zdjęć!
Trzymajcie kciuki...

Komentarze

  1. Wyprawy wśród przyrody to zawsze były i będą najpiękniejszymi chwilami... Trzymam kciuki za powodzenie wyjazdu na Islandii. Północne kraje mają niepowtarzalny klimat.
    PS. Kilkanaście zimorodków??? Jakim cudem? Przecież one ponoć samotnicze są. Może to była jedna, spora rodzina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Już niedługo cała Islandzka epopeja ;) Przeżyłam!
      Nie mam pojęcia jak to się stało z tymi zimorodkami, może to był faktycznie rodzinny klan. Dość szybko się rozpierzchły.

      Usuń
  2. Cześć, Emalio!
    Cieszę się, że mogę znowu przeczytać Twój wpis (: Ostatnio nie zaglądałam tutaj za często, wybacz mi. Fantastyczne zdjęcia, gratuluję tak udanej wyprawy. Te żurawie są super. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, bardzo cieszę się, że jesteś (: Dziękuję!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Norwegia!... (część trzecia)

zanim wiosna

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

małe niebieskie słowiki

Chorwacja, tydzień pierwszy