Marcowe spacery

Witajcie.
Właśnie zaczął się marzec, a przyroda bardzo powoli budzi się się do życia. Nie mogę już się doczekać wiosny, kiedy przylecą wszystkie ptaki śpiewające i za oknem będę mogła usłyszeć cały ptasi chór. Bardzo tęsknię za trelami rudzików, piegży, artystycznym śpiewem drozdów śpiewaków i wesołym gwizdaniem dymówek obsiadających licznie linie energetyczne.

Namiastkę wiosny udało mi się poczuć już pod koniec lutego. 29.02, w poniedziałek, zbudziłam się o godzinie 5:30, a za oknem usłyszałam fletowy śpiew kosa. Tak bardzo chciałam podejść do okna i się wychylić, aby posłuchać dokładnie tego wczesnego występu, ale... zasnęłam.
Wieczorem ptak na szczęście zaplanował powtórkę swojego popisu i usłyszałam go siedząc przy biurku, kiedy na dworze było już ciemno. Uśmiechnęłam się do siebie, lekko uchyliłam okno i zamknęłam oczy...
Śpiew kosów jest naprawdę niezwykły, brzmi jak zmieszanie gwizdania z dźwiękiem fletu. Te ptaki na ogół są dość skryte i niepozorne, ale kiedy zaczynają swój koncert, inne gatunki mogą się schować. Czasami nawet mam wrażenie, że słowik przy nich wygląda blado. Ich występy niosą się echem po całej okolicy, często w akompaniamencie chóru żab i świerszczy. Dla mnie stanowią nieodłączną część ciepłego, wiosennego wieczoru.

Kilka dni później, to znaczy 6 marca, wybrałam się na samotny spacer po wsi w poszukiwaniu innych oznak natury budzącej się do życia. Pogoda była wyjątkowo słoneczna (mimo że kilka dni temu padał śnieg...) i miałabym wyrzuty sumienia, gdybym jej nie wykorzystała. Wzięłam aparat i ruszyłam w drogę.

Na początek poszłam w stronę cmentarza niemieckiego. Tak właściwie to nie wchodziłam na sam cmentarz (chociaż tam też czasami można znaleźć coś ciekawego w mało przytulnej scenerii). Obok niego jest kilka pól, na których często można spotkać żurawie. Akurat tym razem ich klangor nie umilił mi spaceru - chyba musiałabym przyjść o wiele wcześniej niż w południe. To prawda, że najwięcej ptaków można zobaczyć rano.
Jednak zamiast tego miałam przyjemność posłuchać innego występu - śpiewu skowronka. Widziałam go pierwszy raz w tym roku, mimo że przylatuje on bardzo wcześnie, w lutym. Sprawdzałam już na feriach zimowych, czy nie ma ich na polach, ale nie usłyszałam ich charakterystycznego świergotu. Skowronki są niesamowite i trudno uwierzyć, że z tak małego ptaszka może wydobywać się tak donośny śpiew. Wypatrywanie ich na niebie należy do dość trudnych wyzwań. Zwykle najpierw się słyszy skowronka, a dopiero później widzi... o ile uda się go w ogóle zobaczyć na tle chmur, gdzie zwykle przybiera postać małej czarnej kropki.


Koło cmentarza smutno zwisają gałęzie dzikiej róży. Wyglądają dość przygnębiająco, ale i pięknie, kiedy patrzy się na nie pod światło. Ciekawe, kiedy zakwitną i nieco ożywią to miejsce.


Następnie udałam się w stronę małego lasu. Spacerując kasztanową aleją wypatrzyłam przez drzewa parę saren. Zwierzęta spokojnie żerowały sobie na polu w oddali, ale często z niepokojem spoglądały w moją stronę. Ptaków w pobliżu żadnych nie było, więc zdecydowałam się ich nie niepokoić i udałam się w stronę lasku.



W małym lesie powitał mnie chór ptasich śpiewów. Z drzew dobiegały wesołe trele sikor w akompaniamencie innych cicho ćwierkających ptaków. Słońce oświetlało pierwsze liście rosnące niepozornie w dolnych partiach lasu oraz intensywnie zielony mech pod nogami. W pewnym momencie natrafiłam na mały strumień wody i mostek, na którym zdecydowałam się usiąść rozmyślając o życiu. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w całą gamę odgłosów natury.
A wtedy do ptasiego koncertu dołączył jeszcze jeden dźwięk. Było to nagłe, donośne bębnienie dzięcioła dużego. Typowy wiosenny godowy stukot. Trudno uwierzyć, że ptak potrafi uderzać głową o drzewo z tak niesamowitą prędkością. Chciałam zobaczyć na własne oczy, jak on to robi, więc udałam się w stronę źródła dźwięku. Po drugiej stronie zadrzewienia zobaczyłam grupkę ludzi spacerujących po lesie. Była tam pani, która ruchem ręki wskazywała coś dwóm dziewczynkom. Domyśliłam się, że obserwują dzięcioła od drugiej strony, bo kiedy ptak przefrunął na dalsze drzewo, dziewczynki pobiegły za nim. Widocznie były równie zafascynowane jak ja. Uśmiechnęłam się do siebie i życzyłam panu Dendrocopos major, aby znalazł sobie ładną panią dzięciołową.


Komentarze

  1. Wiosna już jest i daje o sobie znać! :)
    Na razie jest nieśmiała, jednak z każdym dniem widać ją coraz wyraźniej.
    Śliczne zdjęcia!
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tobie również życzę wesołych Świąt! :)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia, ale trochę ponure. Wesołych Świąt! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Wtedy wiosna jeszcze bardzo powoli budziła się do życia.
      Dziękuję, również życzę wesołych Świąt! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Pół roku na Islandii. Okolice Reykjaviku

Norwegia!... (część trzecia)

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

małe niebieskie słowiki

Czerwcowa wyprawa do Chrząstawy