Wielkanocna przechadzka

Witajcie!
Nareszcie rozpoczęły się Święta, co oznacza (względnie) wolny czas na nacieszenie się wiosną! :) Ostatnio, w natłoku szkolnych obowiązków, coraz mniej wychodzę w teren, ale wreszcie mogę to nadrobić. Nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć ile nowych ptaków już do nas przyleciało i co dzieje się w lesie. Marzec jest jednym z tych miesięcy, kiedy wiele rzeczy może pozmieniać się w ciągu jednego dnia.

Na pierwszy spacer poszłam już w czwartek, 24 marca. Wzięłam aparat i raźno udałam się w stronę lasku, który ostatnio często odwiedzam. Dzieje się tak dlatego, że jest on najbliżej i nie muszę chodzić tak daleko jak do większego lasu. Mimo że jest malutki, może zaskoczyć ciekawymi obserwacjami. Mam już zaprzyjaźnioną parkę dzięciołów dużych oraz sikory, sójki, kosy. A teraz, wiosną, dzieje się u nich najwięcej.

Wchodząc na leśną ścieżkę poczułam się, jakbym wstąpiła do innego świata. Wiatr wiejący na polach momentalnie ustał, zrobiło się cieplej, a dookoła roznosiły się najróżniejsze odgłosy ptasich treli. Przywitały mnie wesołe gromadki sikor bogatek i modraszek razem ze stadkami zięb i dzwońców. Tworzyły razem niesamowicie różnorodny chór wciąż poćwierkując, dzwoniąc i świergoląc. Dawno nie słyszałam tylu ptasich odgłosów na raz, szczególnie że w tle dało się słyszeć również śpiewy kowalików, moje ulubione niezwykle szybkie bębnienie dzięciołów (niczym młot pneumatyczny) oraz, niestety mniej melodyjne, donośne skrzeczenie sójek.
W lesie nie brakuje też cichych mieszkańców. Do takich możemy zaliczyć na przykład pełzacze, które bezszelestnie pełzają (jak nazwa wskazuje) po pniu drzewa w stronę najwyższych gałęzi. Spotkałam na spacerze parkę tych właśnie pełzaczy, a konkretnie pełzaczy ogrodowych. Były dość niepłochliwe, jak to u nich zwykle bywa, ale żeby uchwycić je w kadrze z jak najmniejszej odległości trzeba było podejść do nich jak najszybciej. Te ptaki cały czas przesuwają się powoli do góry, a trudno je uchwycić, kiedy znajdują się już w koronach drzew. Po przepełźnięciu całego drzewa z dołu do góry pełzacze przelatują na następny pień i zaczynają wędrówkę od początku.

Pełzacze to ciekawe ptaki również pod innymi względami. Stanowią świetną zagwozdkę ornitologiczną i dla początkujących, i dla nieco bardziej doświadczonych (co pewnie już wiecie, ale piszę to dla mniej obeznanych ;)). Otóż w Polsce występują 2 gatunki pełzaczy - leśny i ogrodowy. Oba są do siebie koszmarnie podobne: małe, od spodu jasne, a z wierzchu brązowe, pokryte skomplikowanymi wzorkami. I właśnie te wzorki stanowią tu problem. U jednego - ogrodowego - tworzą na skrzydle równe "schodki", a u drugiego - leśnego - znajduje się niewielkie wcięcie, które powoduje niezauważalną nierówność. W ptasich przewodnikach jest napisane, że cechy te mogą być zwodnicze ze względu na zmienność osobników, a najlepszym sposobem rozróżniania jest rozpoznanie głosów. Na końcu opisów można jednak dostrzec dopisek w nawiasie: "Uwaga: niektóre potrafią naśladować śpiew p. ogrodowego!" u pełzacza leśnego oraz "Uwaga: niektóre potrafią naśladować śpiew p. leśnego!" u ogrodowego. Genialne, prawda?



Pełzacz. Ogrodowy, prawda?
W międzyczasie przypadkowo spłoszyłam dość sporego brązowego ptaka, który siedział zakamuflowany wśród wciąż leżących na ziemi jesiennych liści. Niestety leciał bardzo szybko i nie zdążyłam uchwycić go w kadrze, a zupełnie nie mam pojęcia co to by mogło być. Cóż, w życiu ptasiarza wiele jest nierozwiązanych zagadek, z czym trzeba się pogodzić. Może kiedyś, kiedy będę tędy spacerować, znów spotkam tego nieznajomego mieszkańca? Zobaczymy.
Przeszłam przez mostek nad małym strumieniem wody i udałam się w stronę końca lasu, skąd można było udać się na inną ścieżkę, równoległą do poprzedniej. Nade mną usiadł kowalik, który po chwili dołączył do ptasiego chóru. Jego donośny świergot roznosił się po całym lesie i towarzyszył mi, kiedy przeszłam na drugą dróżkę.



Mimo że większość czasu spędziłam wpatrując się w niebo, pod nogami również dało się zauważyć ciekawe stworzonka. Wśród pozostałych opadłych liści dostrzegłam uroczego grzybka, którego postanowiłam sfotografować. Nie było to łatwe - musiałam położyć się całkowicie na leśnej ścieżce (która akurat w tym miejscu była wyłożona mało wygodnymi kamieniami). Później, kiedy zobaczyłam jak zbliża się do mnie pan z psem, momentalnie wstałam i otrzepałam się, aby umożliwić mu przejście. Leżąc w dziwnej pozycji wzdłuż całej drogi musiałam wyglądać dość osobliwie.


Wśród drzew wciąż wypatrywałam dzięciołów dużych, które zachowywały się dość głośno. Trudno było je przeoczyć, bo przelatując prezentowały całe swoje pstrokate, biało-czarno-czerwone upierzenie. Po chwili zorientowałam się, że musi być ich więcej niż tylko parka. Nie myliłam się - na jednej z fotografii dostrzegłam jeszcze jednego osobnika innego gatunku, a mianowicie dzięcioła średniego. Nie mam pojęcia, czy wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi (co byłoby dość dziwne, bo różnice między dzięciołami dużymi a średnimi są zdecydowanie bardziej widoczne niż na przykład u pełzaczy), czy po prostu ten kolega pojawił się tu okazyjnie.
No więc w parkowym lesie mamy już dwa gatunki dzięciołów, a to nie byle co jak na takie małe siedlisko. Co prawda są to dwa najpopularniejsze gatunki z tej rodziny, ale mimo wszystko uznaję to za ciekawą obserwację. Ciekawe czy pan Dendrocopos medius ma już swoją wybrankę? 


Na pożegnanie wsłuchałam się w dzwoniące dźwięki stadka gili. Jednak jak zwykle nie wyszłam z lasu wtedy, kiedy planowałam, bo na drzewie tuż przy końcu drogi usiadł dzięcioł duży. Prezentował się świetnie, na początku w szerszym kadrze, a potem coraz węższym, kiedy się zbliżałam... Zdjęcia wyszły dobrze, co było miłym zakończeniem tej wędrówki. Dziękuję panie dzięciole! (panie, bo miał piękną czerwoną czapeczkę)





Chyba bardziej podobają mi się ujęcia w szerszym kadrze, tło jest ciemniejsze i bardziej jednolite. Hmm.
A na koniec może niezbyt udane, ale jakże melancholijne (och, te czarno-białe kolory!) zdjęcie kosa.


Komentarze

  1. Super fotki! Pełzacza widziałem raz w życiu. Dziwne to, ale piękne. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny wpis,super zdjęcia pełzacza i kowalika :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super zdjęcia! Bardzo ciekawy wpis, bardzo podobają mi się zdjęcia dzięcioła dużego :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Norwegia!... (część trzecia)

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

Pół roku na Islandii. Okolice Reykjaviku

małe niebieskie słowiki