(chyba część pierwsza, bo pewnie wyjdzie kobyła) Zawartość: dużo miedzianych widoczków, ptaki ze słowem "kanaryjski" w nazwie, czasem jakiś wulkan. Cześć! Pozwoliłam sobie tutaj na mały throwback - wracam do wpisu, który czeka zaległy od wakacji. Wystawiłam go trochę na odczekanie, aby dojrzał i nabrał odrobinę więcej polotu. Mam nadzieję, że wybaczycie mi taki przeskok czasowy. Będzie to dość obszerny post ze względu na duuużą ilość zdjęć - zdjęć, które wciąż zalegają mi w szufladzie, a ja czuję, że historie stojące za każdym z nich muszą zostać opowiedziane. (Niektóre są nawet całkiem może ciekawe.)
Teraz wydaje mi się to nierealne i zupełnie odległe. Siedzę w moim pokoju, przy tym oknie co zwykle, spoglądając na ten sam rząd brzóz rosnących u sąsiadki, piję herbatę przy biurku i zastanawiam się czy ostatnie miesiące to był dziwny sen. Trudno mi odnaleźć się w tej rzeczywistości i błądzę po omacku po mojej wiosce. Prawie wszystko jest dokładnie takie jakie zostawiłam, naznaczone jedynie zmieniającymi się porami roku. Trochę jakbym przeniosła się nagle w inną rzeczywistość. Czy jestem teraz w domu? Czy właśnie opuściłam dom? Jak to możliwe, że otoczenie zmienia się tak nagle? Żegnając się z Islandią trochę nie umiałam sobie wyobrazić, że to faktycznie koniec jakiegoś rozdziału. Dopiero uderzenie rzeczywistości podczas jazdy z lotniska uświadomiło mi, że nie zobaczę już Esji zastanawiając się, jakiego koloru szaty przybierze dzisiaj. Powrót, mimo że wyczekany, okazał się całkiem przykry. Ogrom emocji, zagubienie, poczucie straty. Erasmus blues. Powoli wracam do rzeczywistości, przy
Witajcie! Przepraszam was za tą dość długą przerwę w pisaniu, ale właśnie wróciłam z obozu wędrownego w Pieninach (było świetnie!) i pobytu w Chorwacji. Na pewno niedługo zamieszczę kilka zdjęć z wyjazdu :) ... Kontynuując moją norweską historię - mniej więcej tutaj docieramy do momentu, kiedy to wraz z moimi współtowarzyszami postanawiamy zwiedzić wyspę Runde. No dobra, ja postanawiam. I robię wszystko, żeby reszta się zgodziła.
i komary zjadajonce Cześć. Dzisiaj będzie o małych, płochliwych, ale ciekawskich stworzonkach oraz o wszystkich zdjęciach, których nie udało mi się im wykonać. Zdarzyło się to pewnego ładnego wieczora, gdy komarzyce gryzły zawzięcie, a ja zwiedzałam okolicę na rowerze, brnąc przez pola uprawne i zastanawiając się, ile razy wlazłam na teren prywatny. Mijałam kolonię brzegówek na ogrodzie, która chyba chwile świetności ma za sobą, czasem pozostając przytłaczająco pustą; kląskawki i potrzeszcze siadające na najwyższych gałęziach, żeby sekundy później odlecieć dalej oraz zające, czasem nagle i szybko, a czasem leniwie i dziwnie ociężale zrywające się z niespodziewanych miejsc przy dróżce. To były takie trochę typowe momenty. W pewnej chwili zastanowiłam się po prostu 'hej, a co tam stoi tak nieruchomo'. Wtedy spotkałam je po raz pierwszy.
(uwaga! tutaj zobaczycie dwa gatunki ze ścisłej top10 najpiękniejszych polskich ptaków ; znajdujące się też na oficjalnej liście top5 najpiękniejszych ptaków rodzimych z elementem niebieskim . listy są całkowicie obiektywne. trzymajcie się krzeseł.) Jechałam rowerem, nasiąkając zachodzącym słońcem, i to był pierwszy raz od długiego czasu, kiedy mogłam odetchnąć. Nie wiedziałam jeszcze, jak duży potencjał może skrywać małe płytkie jeziorko otoczone trzcinami i starymi koparkami. Zmieniło się to w dokładnie t y m momencie.
Witajcie :) Własnie rozpoczęły się wakacje, a ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. Może dlatego, że czeka mnie jeszcze długa droga rekrutacji do liceum... Ale przecież zawsze znajdzie się trochę czasu na ptaki :) Czwartego czerwca przypadł termin naszego ostatniego ptakoliczenia w Chrząstawie. Szkoda mi tego trochę, ale przecież mogę tam przyjechać kiedy indziej i poobserwować bez ograniczeń :) Rano, jeszcze przed wyjazdem, słyszałam kukułkę za oknem - jak zwykle o tej porze. Po chwili jednak wyjrzałam przez okno, bo wydawało mi się... no tak, usiadła na brzozie tuż za ścianą domu :) Bardzo miło z jej (a właściwie z jego) strony, bo nie mam jeszcze w miarę dobrego zdjęcia kukułki. Musiałam tylko trochę się wygiąć (bo okno mam z drugiej strony) i ostrożnie je uchylić, żeby ptak się nie spłoszył. O dziwo udało się, kukułka niczego nie zauważyła. Cóż, mogło być lepiej gdyby nie mgła i to, że w tej dziwnej pozycji miałam niestabilną rękę, ale jakoś się udało i zdjęcie chyba zar
Piękne rysunki, Emilio! Bardzo ładne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Apolonia