Kwietniowe liczenie muchołówek

Witajcie!
Wreszcie zaczyna się wiosna z prawdziwego zdarzenia. Wspominałam już, że to moja ulubiona pora roku? Tyle może się zmienić w ciągu jednego dnia. Wciąż przylatują nowe ptaki, do ptasich chórów dołączają się nowi soliści. Wszystko kwitnie, zielenieje, rośnie, śpiewa, hałasuje i skacze.
Właśnie o tej porze tak często sobie przypominam, dlaczego uwielbiam mieszkać na wsi. Codziennie budzi mnie śpiew kosów, drozdów śpiewaków, albo ostatnio też słowików rdzawych. Ptasiego koncertu mogę posłuchać sobie kiedy tylko chcę, wystarczy tylko lekko uchylić okno...

Jednak nie o tym będzie dzisiejszy wpis (chyba pisałam o wiośnie wystarczającą ilość razy).
Ostatnio, a dokładniej 30 kwietnia, wybrałam się na wiosenne liczenie muchołówek w parkach. Do projektu przydzielona była moja koleżanka Ania, a ja tylko pomagałam (chociaż nie wiem czy do końca skutecznie, bo mam problem z odróżnianiem śpiewów muchołówek...).

Rano wybrałyśmy się do parku Kasprowicza. Pogoda wyraźnie nam dopisywała, było wyjątkowo ciepło i słonecznie. Dzień zaczął się wyjątkowo dobrze, bo po chwili usłyszałam krętogłowa, który kręcił się wokół starego drzewa. Tak właściwie nigdy wcześniej go nie widziałam, tylko słyszałam parę razy, więc obserwacja jak najbardziej udana :)

Nie jest to zdjęcie marzeń, ale chyba da się rozróżnić gatunek?
Krętogłów to jeden z naszych dziesięciu gatunków dzięciołów. Jest najbardziej nietypowy (przez co często się o nim zapomina), nie tylko dlatego, że w swojej nazwie nie ma członu "dzięcioł", jak dziewięć pozostałych. Nie przypominają swoich krewniaków ani wyglądem, ani zachowaniem. Charakterystyczne dla nich jest brązowe maskujące upierzenie, które sprawia, że nie tak łatwo go wypatrzeć wśród drzew, o czym sama miałam okazję się przekonać.

Obok krętogłowa trudno było nie zauważyć typowych parkowych ptaków, takich jak kosy, kwiczoły, kowaliki, grzywacze. Z większych i mniej zadbanych zadrzewień odzywały się głośno słowiki rdzawe, a nad głową latały niedawno przybyłe jerzyki.

Kwiczoł
Jednak muchołówek nie było ani widać, ani słychać. Poszłyśmy więc dalej, do parku znajdującego się nieopodal.
Tam muchołówki nie zawiodły nas tak bardzo jak wcześniej. Spotkałyśmy 2 żałobne i bardzo możliwe, że jeszcze 2, ale nie miałyśmy okazji bliżej się im przyjrzeć.
Muchołówki to małe, niezbyt rzucające się w oczy ptaki. Bardzo je lubię głównie ze względu na ładne połączenie kolorów - czerni, bieli i brązu. Potrafią cieszyć oczy :)

Muchołówka żałobna
Nie mogło zabraknąć innych parkowych ptaków. Tutaj też spotkałyśmy dużo słowików, zięby, kosy, kwiczoły i inne. 


Na drzewie obok przysiadł całkiem fotogeniczny dzięcioł duży (a właściwie pani dzięciołowa). Nie zwracała na nas zbyt dużej uwagi, ciesząc się poranną toaletą na gałęzi.





Po obejściu wszystkich mniejszych i większych zadrzewień w parku i zaznaczeniu na mapce występowania muchołówek, udałyśmy się w dalszą podróż.

Tym razem pojechałyśmy w stronę osiedla, gdzie miałyśmy za zadanie badać tamtejsze kawki. Przy blokach znajdował się mały staw, w którym kilka dni temu odkryto perkoza rdzawoszyjego. Na szczęście nic nie wskazywało na to, że ptak zechce się przenieść, więc po wstępnej obserwacji postanowiłyśmy pójść obserwować tamtejsze kawki.
Nasze "badania" polegały właściwie na śledzeniu pojedynczych osobników i patrzenia, gdzie polecą. Szczerze mówiąc nie było to fascynujące zajęcie, ciągłe pisanie "kawka ląduje na kominie" lub "kawka leci na dach" i zaznaczanie tego na mapie nie jest moją wymarzoną pracą. Mimo wszystko jakoś sobie poradziłyśmy, i po kilku godzinach w końcu mogłyśmy przyjrzeć się panu rdzawoszyjemu.

Perkoz w końcu postanowił obudzić się z drzemki na środku jeziora. Najpierw zrobiłam kilka zdjęć z jednej strony, później obeszłyśmy zbiornik, aby mieć ujęcie z innej perspektywy. To chyba niewiele dało, bo ptak był niezwykle ruchliwy, wciąż nurkował i podpływał do innych brzegów (tylko nie do tego, przy którym stałyśmy my). W końcu znalazł się po zupełnie przeciwnej stronie. Nie miałyśmy zbyt wiele czasu, ale ostatecznie obeszłyśmy staw po raz n-ty, aby można było go  po raz ostatni sfotografować.
Opłacało się, ptak był nieco bliżej, zdjęcia też wyszły trochę lepiej. Co prawda wielokrotnie kładłam się na ziemi, musiałam bardzo uważać, żeby nie wpaść do wody, a w końcu usiadłam chyba na jakimś mrowisku.
Musiałam wyglądać dość zabawnie, kiedy zagadnął do nas starszy pan, pytając o perkoza. Robiąc mu zdjęcie telefonem zauważył, że jest nieco inny od tych pospolitych. Otrzepując się z liści opowiedziałyśmy o naszych obserwacjach, wywiązała się krótka pogawędka o ptakach, wnukach, a w końcu o kulturze. Jak widać na świecie wciąż jeszcze można znaleźć sporo miłych osób ciekawych świata przyrody :)



Z łabędzią rodzinką
I w szerszym ujęciu (ach, gdyby nie te śmieci na wodzie...)
Ostatnim punktem w naszym planie ptasiej wyprawy były pola irygacyjne we Wrocławiu. To, wbrew pozorom, bardzo cenny ornitologicznie teren. Zwykle znajdują się tam rozległe mokradła, gdzie przesiadywać lubią siewki, niestety niedawno teren nie jest podmokły i można liczyć głównie na ptaki lubiące bardziej suche środowisko. My miałyśmy nadzieję zobaczyć podróżniczka, małego kolorowego ptaka z dużą rudo-niebieską plamą na piersi. Ostatnio wiele ludzi wspominało o tym, że przebywa ich tutaj sporo, czasami jest ich nawet więcej niż potrzosów (dość pospolity gatunek). 

Pola znajdują się po drugiej stronie Wrocławia, dlatego musiałyśmy przebyć dość długą drogę, aby się tam dostać. Zahaczyłyśmy o park, gdzie w oddali usłyszałyśmy muchołówkę białoszyją. Tak właściwie ten teren nie podlegał naszym muchołówkowym liczeniom, mimo to rozejrzałyśmy się za tym ptakiem.
Od dołu nie było widać szyi, więc trudno było stwierdzić, czy jest cała biała, jak u białoszyjej. Ale jak mogłoby być inaczej, śpiew wskazywał na ten właśnie gatunek.

Po chwili muchołówka usiadła trochę niżej przy dziupli i odsłoniła szyję od tyłu, która była... czarna. Jak to się stało, że muchołówka żałobna odzywa się jak białoszyja? Ciekawa anomalia.



A jednak muchołówka żałobna.
Wreszcie dotarłyśmy na pola irygacyjne, gdzie planowałyśmy zaobserwować niepodrabianą muchołówkę białoszyją. W pobliskim lesie słyszałyśmy ich głosy i długo ich wypatrywałyśmy, ale jednak się nie udało. :(
Nadszedł czas na podróżniczki. Bardzo chciałam je zobaczyć, trafiałyby na moją życiową listę jako nowy gatunek. Przede wszystkim są też bardzo ładne, o czym wspominałam już wcześniej.

Cicho przechodziłyśmy obok większych trzcinowisk z nadzieją usłyszenia śpiewu. Kilka razy odezwał się potrzos, w tle śpiewały kosy, co jakiś czas było słychać skrzeczenie bażantów. Ale gdzie podróżniczki? 

Sarna
I łania
Potrzos
W końcu, po dłuższym czasie, udało nam się usłyszeć jego śpiew. Niestety podróżniczki lubią przebywać wśród trzcin i podobno nie tak łatwo je wypatrzeć. Tamten osobnik widocznie nie chciał się pokazać, tylko co jakiś czas słychać było jego odgłosy. Robiło się coraz ciemniej, a pola i wszystko dookoła skąpane było w barwach zachodzącego słońca.


Płaskonosy
Uparcie wpatrywałyśmy się w trzciny i coraz bardziej traciłyśmy nadzieję... W końcu coś w trzcinach nieznacznie się poruszyło. Przeleciał jakiś mały, niewyraźny ptak i od razu zanurkował w trzciny.

Tak, pewnie już się domyślacie. Tak wyglądała moja pierwsza obserwacja podróżniczka, jeśli można to nazwać obserwacją. Ptaka rozpoznałam jedynie po śpiewie i po sugestiach koleżanki, że miał rudawy ogon. Mam nadzieję że jeszcze nie wszystko stracone i podróżniczki jeszcze będą śpiewać w tym sezonie.
Ciężkie życie ptasiarza...

Pod koniec dnia widziałyśmy jeszcze ukrytą wśród trzcin brzęczkę


I na tym skończył się nasz dość długi wypad na ptaki. Od porannego liczenia muchołówek, przez śledzenie kawek, bieganie za perkozem rdzawoszyim, aż po średnio udane poszukiwanie podróżniczków. 
Teraz zaczyna się majówka, więc może będę miała więcej okazji do obserwacji ptaków. 

Pozdrawiam! Emalia :)

PS Możecie zajrzeć do nowego fotoatlasu, pouzupełniałam i wymieniłam kilka zdjęć.

Komentarze

  1. Brawo! Przywracasz wiarę we wrażliwość młodych ludzi :-)

    Obserwacje bardzo ciekawe :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że to wspaniała wyprawa. Jako mieszkanka Wrocławia nie raz się zastanawiałam na polami irygacyjnymi ale jakoś nie było okazji... może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Naprawdę świetne miejsce. Szkoda, że na razie nie ma tam rozlewisk, ale i tak można zobaczyć coś ciekawego :)

      Usuń
  3. Ach, wiosna, wiosna, wiosna <3 Wpis jak zawsze ciekawy i bardzo zgrabny - miło się Ciebie czyta. Największe moje zaskoczenie tego posta to krętogłów - taki mało dzięciołowaty dzięcioł, ale ma swój urok ;). Może powinnam założyć własną listę ulubionych ptaków, które wyłowię z Twoich postów i kiedyś mi je pokażesz w terenie? :D Dorzucam do niej jeszcze perkoza. No i życzę Ci złapania kiedyś tego uciekiniera podróżniczka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo jak miło :) Dziękuję za miłe słowa! Myślę że to dobry pomysł, ale nie gwarantuję, że wszystkie ptaki uda się zobaczyć. Na krętogłowa można się przejść do jakiegoś bardziej dzikiego parku, uzbrojone w lornetki i aparaty. Z perkozem będzie nieco trudniej ;)

      Usuń
  4. Świetna relacja i wspaniałe zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Norwegia!... (część trzecia)

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

małe niebieskie słowiki

zanim wiosna

Chorwacja, tydzień pierwszy