rano

cześć!

Myślę, że dzisiejszy post można nazwać odrobinę spontanicznym (o ile którykolwiek z tekstów można nazwać spontanicznym), a przynajmniej mniej przemyślanym. Otóż ostatnio postanowiłam sobie wesoło, że kolejnego dnia wstanę rano o jakiejś chorej godzinie i wybiorę się na długi i fajny rower. Tak w ramach odpoczynku po nadmiarze reakcji międzyludzkich w Święta.

Okazało się, że miejsce, w które mnie wywiało, ma całkiem spory potencjał. Tak więc zawitałam tam aż dwa razy w ciągu ostatnich dni, i teraz zapraszam was do obejrzenia kilku  f a j n y c h  f o t e k.

Tak a propos galerii fotografii - możecie zerknąć w nową zakładkę na blogu (Galeria) - znajdziecie tam zdjęcia, które najbardziej lubię z moich zbiorków. Zapraszam cieplutko.


Co sprawia, że trasa w stronę Chrząstawy jest tak wyjątkową ścieżką ornitologiczną?
* trawiasta dróżka ciągnie się wzdłuż rzeki, którą czasem obrastają względnie gęste trzcinowiska (to okazja do najlepszej zabawy - próby ustawiania ostrości na ptaki skaczące w trzcinach)

* dookoła dużo łąk, i zawsze słyszę tam jakieś żurawie

* w pewnym momencie można skręcić na prywatne stawy hodowlane; to znaczy są prywatne i tabliczki straszą wzbronionym wstępem, ale skupiam się na tym co jest nad nimi (a to widać z daleka); zresztą -

* rano nie ma wędkarzy

* znaczy, czasem ktoś biega, ale spotykam takich ludzi dopiero gdy wracam

* (ciąg dalszy zilustrowany zdjęciami)



Tutaj rokitniczka, czyli pierwszy ptak, na którego udało mi się złapać ostrość. Może dlatego, że nie boi się czasem usiąść na trzcinach reprezentacyjnych.

Oprócz rokitniczek słyszałam też łozówki, brzęczkę albo świerszczaka (- nie jestem pewna - cóż za amatorszczyzna), widziałam potrzosy oraz mazurki.
Bywają jeszcze trzciniaki, ale one się jeszcze nie pokazały.
o, a tu pierwsza tej wiosny pokląskwa.


Gdy dociera się na koniec łąkowej trasy, zastajemy mostek oraz, po prawej stronie - słowikową alejkę. To najbardziej kreatywna nazwa na jaką mnie stać, nie zgadniecie skąd się wzięła.

W owym zagajniku można również spotkać kapturki oraz - zasłyszane - krętogłowy.
Słysząc te właśnie krętogłowy, dwa, nawołujące się co sekundę, wgapiałam się w rozłożystą wierzbę chyba z dwadzieścia minut. Generalnie nie zarejestrowałam najmniejszego ruchu, i w sumie może to wszystko mi się przesłyszało.

A później w to samo miejsce przyleciał on, i dałam spokój.


Po dotarciu do domu odsłuchałam jeszcze dokładnie głosy krętogłowa, i tak właśnie stałam się profesjonalnym ekspertem w ich rozpoznawaniu (chyba słowo ekspert jest wystarczająco profesjonalne). Tak więc w tym momencie słyszę je właściwie wszędzie i cały czas.
(Tylko sen jest ucieczką)

.

Idąc mostem w lewo, zastaje się całkiem spory las. Ledwo weszłam w cień drzew, a kilka metrów przede mną podleciał ten pan, trzepiąc tymi swoimi rozłożystymi, okrągłymi i pochłaniającymi światło skrzydłami.



O rany jak strasznie lubię dzięcioły, szczególnie te czarne.
Ten był nawet nie tak płochliwy jak zwykle, szczególnie że sam zjawił się przy mnie. Później zauważyłam, że przy innych pniach kręci się kolejny, i czasem parka do siebie woła (a w zasadzie wrzeszczy).
(różnie można okazywać uczucia)

Ostatnio poczytałam trochę o dzięciołach, i dowiedziałam się, że są wybitnie nietowarzyskie. W parach unikają siebie jak ognia, żeby tylko nie natknąć się na siebie przy dziupli, czy gdziekolwiek.
Te natomiast były całkiem urocze i ekstrawertyczne, szczególnie jak na te ptaki. Tak mi się wydaje.


A tu trochę Słońca.



W tamtym momencie, gdy minęłam już pierwszą spotkaną tego dnia osobę (jeszcze-nie-zmęczonego biegacza), usłyszałam taki jeden, osobliwy i bardzo cieszący głos.

Otóż, były to
d u d k i
!

Wpatrywałam się intensywnie w płot wiejskiego, zagraconego gospodarstwa przy łące, ale jak na razie same głosy musiały mi wystarczyć.
(I wystarczyły!)


d z i e ń   d r u g i



To tak a propos ptaków  n a d  prywatnymi zbiornikami. Czasem zdarzy się coś ciekawszego, jak na przykład ten bielik, a nawet dwa. Czasem też trudno uwierzyć, jak niesamowicie fotogeniczne są ptaki drapieżne (nie są).

Kontynuując temat trzcinowych mieszkańców - w końcu uchwyciłam brzęczkę (z łozówką już nie miałam siły). Co prawda zdenerwowałam się trochę na autofocus i go przełączyłam, więc czasem ostrość może się rozjeżdżać.
(Chociaż i tak, jak wszyscy wiemy, trzaskam wszystkie zdjęcia na automacie)

(To nie jest prawda)
(Czasem używam też trybu Krajobraz)

Kontynuując, chyba sobie poradziłam, próbując połapać się w kurtynach trzcin.
I szczerze wam powiem, że całkiem podoba mi się ten naturalny efekt zamglenia.





Może i ma trochę podobne pozy, ale czy spodziewaliśmy się czegoś innego po ptaku, który wydaje z siebie nieustanne, jednostajne brzęczenie? Brak dynamiki jest wręcz wskazany w tej sytuacji.


Zajrzałam to znajomego lasu, i spotkałam tych samych ziomków co wcześniej. Tym razem były trzy, a dwa stały (siedziały?) w bezruchu po obu stronach pnia. Ganiały się tak, i chyba udawały że się nie widzą.
(Tak, były w kompletnym bezruchu, na tym ujęciu to akurat moje ręce mają problem. Ale to tylko zdj. dok. - proszę nie oceniać ostrości. Starałam się.)


Tutaj wracam już w stronę alejki i rozłożystej wierzby.







Zobaczcie na tego małego, rozpikselowanego potworka. Znowu stałam pod drzewem kilkanaście minut, bez skutku. Siedział z zupełnie drugiej strony na zupełnie najdalszej i najwyższej gałęzi.
Ale ja wiem że ma potencjał.

A tutaj już wracam już ostatnim odcinkiem trasy - moją łąkową drogą; w towarzystwie tej oto pary:




Ciąg dalszy jeszcze nastąpi!
A ja mówię dobranoc i pozdrawiam cieplutko, razem z karlikami latającymi za oknem.



Em

Komentarze

  1. Miejsce bez wątpienia ma potencjał! Zestaw gatunkowy bardzo przyjemny, brzęczki i krętogłowa to Ci po cichu zazdroszczę. Zresztą sam krajobraz też mi się podoba, ogólnie uwielbiam okolice rzek. Pięknie wyszły portrety drobnicy. Dalszych udanych łowów w tym miejscu życzę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! To prawda, okolice rzek są zawsze ciekawymi miejscami, tak na styku dwóch środowisk. Też lubię te wiejskie krajobrazy!

      Usuń
  2. Taak, ta trasa w stronę Chrząstawy... oby więcej takich wypadów (i postów)
    (spontanicznych też).
    Krętogłowa tez po cichu zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejj cieszę się że czytasz! nie sądziłam że krętogłów to taka rzadkość (znaczy, dla mnie tak), ale skoro już 2 osoby zazdroszczą... Dziękujęę

      Usuń
  3. Świetne miejsce do obserwacji ptaków... Świetne ujęcia, zwłaszcza te dzięcioły czarne i pokląskwa, cudo! Pozdrawiam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dziękuję bardzo! Faktycznie, dzięcioły czarne były wyjątkowo fotogeniczne :) Pozdrawiam również

      Usuń
  4. Postaram się być oryginalny i powiem (napiszę), że ja GŁOŚNO i pełną gębą ZAZDROSZCZĘ krętogłowa. Nawet nie sądziłem, że tak blisko Wrocławia można się na niego natknąć! Nigdy nie widziałem jeszcze tego dzięcioła.

    Sfotografowałaś wiele nieczęsto spotykanych gatunków, ale mnie najbardziej ujęło zdjęcie trzech wróbli siedzących na trzcinach.

    Pozdrawiam z Wrocławia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Krętogłow również bardzo mnie ucieszył, ale niestety nie mam jego więcej zdjęć, bo droga o której mówię we wpisie jest już dla mnie prawie nieprzejezdna...
      Za to powiem, że pierwszą moją obserwację krętogłowa miałam właśnie we Wrocławiu ;) było to w parku Kasprowicza, co prawda 2 lata temu, ale wciąż gdzieś mogą być. W każdym razie - nawet w centrum się zdarzają. Życzę powodzenia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

Norwegia!... (część trzecia)

małe niebieskie słowiki

Pół roku na Islandii. Okolice Reykjaviku