Europejskie Dni Ptaków i...?

Niedawno, dokładnie 4 i 5 października, odbywały się Europejskie Dni Ptaków. Z tej okazji liczy się ptaki, OTOP organizuje wycieczki i tak dalej...
Ale co będę formalnie gadać, pewnie to wszystko już wiecie. Nie wiecie jednak, jak ja spędziłam ten weekend. No cóż, w sumie nie musicie wiedzieć, ale gdybyście nie chcieli to chyba by Was nie było na tym blogu?

Kończąc moje marne filozoficzne przemyślenia, powiem na wstępie, że EDP nie do końca wyglądało tak, jak to sobie wyobraziłam.
Otóż wybrałam się na wycieczkę z dolnośląską grupką OTOP nad Stawy Mietkowskie.
Pierwszym ptakiem, który jest chyba jedynym godnym zapamiętania gatunkiem i którego zaobserwowaliśmy jeszcze przed dotarciem nad zbiornik był rybołów. Z początku usiadł sobie tak, że widzieliśmy jedynie jego sylwetkę pożerającą wielką rybę. Po chwili, ku radości fotografów, przesiadł się na inne druty, gdzie było go ładnie widać :)



 Mruknęłam do koleżanki "No, ja to w sumie mogłabym już jechać do domu", co wkrótce okazało się niezwykle trafnym stwierdzeniem.
No ale grupa, zachęcona pierwszą obserwacją, pognała dalej, aby po chwili przeczyć lekki szok (przynajmniej Ci, którzy już bywali nad Mietkowem).

Otóż zbiornik wyglądał nie tak jak wyglądać powinien. W październiku zawsze spuszczano trochę wody, tworzyły się mielizny i bagna, co sprzyjało siewkom. W tym roku wyglądał tak samo jak w lecie, kiedy zbierały się nad nim nie siewki, ale tłumy plażowiczów z okolicznych wsi.
Dokładniej rzecz ujmując, sytuacja wyglądała następująco:



Ilość zaobserwowanych gatunków, w porównaniu do lat poprzednich, również była dość szokująca. Pływało sobie tam kilka mew srebrzystych, krzyżówki, cyraneczki i... tyle. Później wypatrzyliśmy brodźca piskliwego, ale bez lunety nawet nie watro było próbować go zobaczyć. Po chwili przyleciał jeszcze nasz kolega rybołów prezentując swoje umiejętności łowieckie, pewnie aby załagodzić zaistniałą sytuację. 

Przy plaży wypatrzyliśmy też kilka gatunków dresów, które koczowały rozsiewając charakterystyczny zapach dymu papierosowego.

Już w drodze powrotnej przeleciały nad nami klucze gęsi, w składzie: gęgawy, gęsi zbożowe i białoczelne. Jedna z gęgaw ukazała się chwilę później, żerując na polu. 



Gdyby to był post tylko o EDP, w tym momencie skończyłabym moją wzruszającą i pełną przygód powieść. Jednakże postanowiłam, że skoro już piszę post, a relacja z wycieczki zbyt długa nie jest, to dopowiem jeszcze coś o innej wyprawie.

Kilka dni później, mianowicie w środę, umówiłam się z Antkiem (dla niewtajemniczonych - to mój kuzyn, ale w sumie ma tyle lat że mógłby być moim wujkiem) - powiedział, że kupił sobie nową lunetę i ku mojej euforii oświadczył, że może mi oddać swoją starą. Cudownie! :)) Muszę sobie jeszcze dokupić statyw i będzie jeszcze bardziej cudownie. Pojechaliśmy do Rakowa (k. Wrocławia), gdzie są stawy hodowlane. Ustawiłam sobie mój nowy nabytek i rozpoczęłam przeglądanie chmar kaczek, które sobie pływały niestety dość daleko.


Okazało się, że oprócz krzyżówek były tam również łyski, perkozy dwuczube, kokoszka, łabędzie nieme, czaple siwe, jastrząb, przeleciało obok również stadko czajek oraz, tum tum tum! podgorzałka. Podobno siedziała tam od kilku dni, co nie zmienia faktu, że bardzo przyjemnie mi się ją obserwowało :))

Perkozy

Czajki

Dwuczuby
Nie wiem, czy mogę coś jeszcze powiedzieć na temat tej wycieczki. Był to dość krótki wypad, więc nie będę się rozwlekać. Cóż, mam nadzieję że doczytaliście mój post do końca.
Pozdrawiam :))

Oto niezbyt udane zdjęcie mysikrólika z mojego ogrodu, czy one muszą mieć takie ADHD?
Nawet toto do słońca nie wyjdzie.

Komentarze

  1. Bardzo ładne zdjęcia! A mysikrólik... jest wyraźny a to najważniejsze. Ja nigdy bym nie zrobił takiego zdjęcia! :) Zapraszam do siebie i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie zbyt wyraźny nie jest, ale najważniejsze, że widać gatunek :D Dziękuję za zajrzenie i za komentarz! :)

      Usuń
  2. Zazdroszczę spotkania z rybołowem :)
    Ostatnio też miałem okazję podziwiać mysikróliki, w moim przypadku były bardzo odważne i powolne, więc nie wiem, czy to ja miałem szczęście, czy Ty pecha :)
    Poza tym gratuluję zdjęć.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, możliwe że i jedno i drugie :) Dziękuję, dziękuję, chociaż w tym poście zdjęcia są akurat mało wybitne :) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Rybołów - marzenie. A mysikrólik słodki i fota genialna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mysikróliki to po prostu sama uroczość (jeżeli jakie słowo istnieje) i słodkość. Nigdy się nie mogę na nie napatrzeć.
      Pozdrawiam i dziękuję :)))

      Usuń
  4. Ja również opisałam EDP spędzone w Wilanowie, nad jez. Powsinkowskim :)
    Pozdrawiam i zapraszam na blog :)
    Rudzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zajrzę :)
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Super BLog, szkoda, że tak późno się dowiedziałem. A co do lunety jest bardzo przydatna, ale wolę już mieć obiektyw, który zrobi zdjęcie itp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dzięki.
      Obiektyw też jest przydatny, owszem (przed tym jak dostałam porządną lornetkę posługiwałam się tylko aparatem), ale czasami po prostu nie wystarcza. np. na kaczki albo siewki.
      No ale rozumiem Cię :)

      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Zazdroszczę Ci rybołowa :) Zdjęcia są super, bardzo ładne. To z mysikrólikiem też, jest piękny, prawie jak mała, puszysta kuleczka. Niestety posiadają to swoje ADHD, ciągle skaczą i się ruszają. Ale inne małe ptaszki też mają do tego skłonności, jakoś rzadko potrafią usiedzieć w miejscu ;)

    Na pewno będę tu zaglądać, bardzo ciekawy blog. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny raz dziękuję za miły komentarz, Wilgo :))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Pół roku na Islandii. Okolice Reykjaviku

Norwegia!... (część trzecia)

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

małe niebieskie słowiki

Czerwcowa wyprawa do Chrząstawy