Poranek

Co prawda obiecałam post o Mazurach (wszystkie zdjęcia już przygotowane), ale nie sądziłam, że w międzyczasie przydarzy mi się coś ciekawego. Okazało się, że owszem - oto kolejny (nie)zwyczajny dzień w moim ogrodzie.

Obudził mnie dziwny "blaszany" stukot, warkot silnika i typowe wrzaski dzięcioła. No tak, ulicę stąd cośtam budują, takie odgłosy to codzienność (chodzi o pierwsze dwa + jeszcze głośna muzyka techno/disco-polo). Na początku nie zwróciłam na to uwagi, ale coś skłoniło mnie do wyjrzenia przez okno - chyba było to pytanie "ciekawe jaki dzięcioł się tak drze?"
Okazało się, że duży. A te odgłosy walenia w blachę powodował właśnie on uderzając zaciekle w latarnię i krzycząc. Słyszała go cała wieś, ale chyba o to mu chodziło.




Później wyszłam na dwór właściwie bez przyczyny. Szurając gumiaczkami mamy po trawie wodziłam sennym wzrokiem po krzakach. Co jakiś czas słyszałam śpiewy i postukiwania. Zatrzymałam się na dłuższą chwilę przy modrzewiu - chciałam uchwycić w tym miejscu jakiegoś Phylloscopusa, bo całkiem ładnie komponował się wśród jego gałązek i szyszek. Udało mi się zrobić parę zdjęć, które w jakimś stopniu odpowiadają moim wizjom, oto jedno z nich:


Chwilę później usłyszałam wysoki, cichszy niż inne ptaki śpiew i dostrzegłam małe stworzonko buszujące w choinkach. Mysikrólik? Prawie...


Malutkim gościem był nikt inny jak zniczek, nowy gatunek dla mojego ogródka :) Kręcił się pośród igieł, wesoło gwiżdżąc. Nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć, ale skoro tutaj przylatuje to pewnie będzie jeszcze okazja.

Wśród ptasich głosów dosłyszałam jeszcze dzięciole stukanie. "Pewnie to znowu ten wariat" - pomyślałam i zajrzałam przez choinki na działkę sąsiada. Nie było to łatwe - drzewa są wysokie i rozłożyste, a igły długie i kujące... W końcu znalazłam lukę w tym gąszczu i wypatrzyłam małego, ruchliwego dzięciołka :)
Fotografie są troszeczkę lepsze od poprzednich; najlepsze wyglądają tak:




 Oba gatunki (zniczek i dzięciołek) pojawiły się w tym samym momencie i żałowałam wtedy, że nie mogę się rozdwoić.

Po tych sensacjach nadszedł czas na koleje sesje świstunek oraz sikor - oprócz modraszek i bogatek pojawiły się także sosnówki. Później spotkałam jeszcze kowaliki i pustułkę uganiającą się obok dymówek i oknówek.

Świstunki jak zwykle przybierały dziwne pozy...

Nie chciała się całkowicie odwrócić...
W tym momencie skończę opowieść o dniu pełnym ptaków. Dzisiaj też wstałam wcześnie i wyszłam z aparatem, ale nie spotkałam nawet połowy gatunków wyżej opisanych. Cóż, czasem ma się szczęście, czasem nie. :)

Post o Mazurach w przygotowaniu.
Mam nadzieję, że dobrze wypoczywacie w przedostatni tydzień wakacji.


Komentarze

  1. (a ja jak zwykle nie mogę dodać komentarza z konta google...tak więc przepraszam za anonimowość :))
    Świetny post, gratuluję obserwacji i czekam na post o Mazurach :)
    Pozdrawiam,
    Pola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki wielkie, Polu :) tylko się nie przeraź, bo na Mazurach nie było wiele ptaków

      Usuń
  2. Wspaniała relacja, zazdroszczę jak diabli zniczka. Ja poluje na strzyżyka i jakoś nie mogę go upolować o mysikróliku nie marząc nawet. Świstunki pięknie się prezentują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję za miły komentarz. Na pewno niedługo znajdziesz jakieś strzyżyki, może przedtem coś jeszcze lepszego? Nigdy nic nie wiadomo :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cały czas mnie zaskakuje :) Dziękuję za wejście na blog i komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  4. Sporo tego zniczka zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) dziękuję, też na pewno niedługo zobaczysz.
      Pozdrawiam i dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. Tak to czasem bywa że się trafi wiele gatunków tego samego dnia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami trafiają się "ptasie dni", czasami nie ;) w tej branży potrzebne jest głównie szczęście.

      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. Witam :)
    Wędruję po blogach śladem ptasich tematów bo jestem ich miłośniczką. Pewnie dojrzałam Twój blog u jakiegoś wspólnego znajomego. Piękne fotki ale przede wszystkim cudna opowieść :))))) Bardzo mi się podobała, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, dziękuję. Cieszę się, że jest Pani miłośniczką ptaków.
      :)))

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

Cały wiatr Fuerteventury

Norwegia!... (część trzecia)

małe liski nieuchwytne po polu skaczące

Pół roku na Islandii. Okolice Reykjaviku

małe niebieskie słowiki