Wakacje
Witajcie :)
Dawno mnie nie było - nie tylko na blogu, ale też na wszelkiego rodzaju portalach społecznościowych. Otóż, w ramach wakacji, wyjechałam na 2 tygodnie do Chorwacji. Odpoczywałam od wszystkich technologii, ale nie od ptaków. W żadnym wypadku :)
Tydzień pierwszy (29 czerwca - 5 lipca)
Pierwsze 7 dni spędziłam (razem z rodzicami i znajomymi) na wynajętej łódce. Trzeba przyznać, że warunki były spartańskie ;) Mieliśmy ograniczoną ilość wody i mało miejsca. Na dodatek często zdarzały się "atrakcje" w postaci dużych fal i całej załodze robiło się niedobrze :P
Prowadziliśmy swego rodzaju koczowniczy tryb życia, przemierzając Adriatyk w poszukiwaniu nie pożywienia lecz ciekawych pod względem turystycznym miejsc. Podobało mi się to :) Codziennie kąpaliśmy się na innej plaży i zwiedzaliśmy inne wyspy.
Ptasie przygody zaczęły się w czwarty dzień, kiedy dopłynęliśmy do parku przyrodniczego Telascica. Wczasowicze tłumnie tam przybywają, wylewając się drzwiami i oknami ze statków głoszących dumnie "Kornati excursions". Owe łodzie często oblepione są zdjęciami delfinów, których tutaj jest tyle ile nad Bałtykiem.
Powracając do parku - główną atrakcją dla statystycznego turysty stanowią tutaj osiołki, które nie boją się ludzi, ba, żądają od nich jedzenia. My, o dziwo, ich nie spotkaliśmy, ale ja nie byłam z tego powodu specjalnie smutna.
Wybraliśmy się na zwiedzanie wyspy, na której znajdowało się małe jeziorko i klif, który okazał się domem jerzyków i jerzyków alpejskich :) Mimo że większość czasu spędziłam wodząc za nimi wzrokiem, udało mi się też wypatrzyć małe wróblaki pałętające się po krzakach, najprawdopodobniej pokrzewki. Przy takich jednych chaszczach spędziłam dobre 15 minut, ale ruchliwe stworzonko za nic nie chciało się pokazać. Pomyślałam, że pewnie jeszcze go spotkam, i ta myśl pomogła mi spokojnie zasnąć.
Następnego dnia udaliśmy do parku narodowego Kornati (docelowe miejsce wycieczek turystycznych). Zacumowaliśmy przy boi w jakimś małym porcie.
Po kolacji wyciągnęłam tatę na przechadzkę po wysepce - na szczęście było jeszcze jasno. Weszliśmy na niewielką skalistą górkę niedaleko, ale ze strony ptaków zero odzewu. Po prostu cisza. Nawet cykady gdzieś się zapodziały. Obeszłam zatoczkę dookoła i spotkałam jakieś wróblaki, gąsiorka, kosy i jakiegoś sokoła. Czy wiecie co to może być?
Gdyby te skrzydła wyszły trochę jaśniej...
Tydzień drugi (6 lipca - 12 lipca)
Kolejne dni spędziliśmy już w jednym miejscu - zamieszkaliśmy w małym pensjonacie z widokiem na morze.
Aby zaobserwować ciekawe gatunki nie musiałam nawet wychodzić z budynku. Zwiedzając balkon od razu po przyjeździe zauważyłam, że w ogródku mieszka sobie stadko wróbli śródziemnomorskich. Zafascynowały mnie kolory tych ptaków (no, głównie samców) i z radością stwierdziłam, że są bardzo fotogeniczne.
Moja koleżanka stwierdziła, że wyglądają niepokojąco.
W ogródku mieszkała jeszcze mama kos i dwa małe głośne podloty, które bez przerwy domagały się jedzenia.
Jezioro Vransko
Któregoś dnia zauważyliśmy na mapie kolejny park przyrodniczy, poświęcony głównie ptakom - jezioro Vransko. Dookoła pobudowanych było kilka budek do obserwowania zwierząt.
Chciałam tam jechać następnego dnia rano, ale rozszalała się burza i musieliśmy zrezygnować. Udało nam się wyruszyć po południu w składzie ja, tata, mama i mój młodszy brat Ignaś (5 lat).
Mimo, że burza już ucichła, wiatr hulał jak oszalały. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale trudno. Okazało się, że najgorzej nie było ;)
Niestety było trochę ludzi (i wiatr, nie zapominajmy o potwornym wietrze). Spotkałam nawet parę ornitologów z pełnym wyposażeniem - lunety, aparaty, ale miny mieli jakby chcieli zabić nie tylko mnie, ale też te wszystkie ptaki w rezerwacie. Bałam się im powiedzieć nawet "hello".
W powietrzu zostawały tylko te ptaki, które najlepiej radziły sobie w locie - jaskółki i mewy, ale już przy drugim punkcie obserwacyjnym spotkałam ciekawego, bardzo ciekawego ptaka. Była to czapla purpurowa, znak rozpoznawczy rezerwatu, która dzielnie walczyła z wiatrem.
Z uśmiechem na twarzy powędrowałam do kolejnej budki. Daleko na wodzie siedziały jakieś mewy, które jakoś wytrzymywały podczas wichury. Słychać było też donośny śpiew trzciniaka, a poza tym niewiele...
Wracając do samochodu spoglądałam co jakiś czas na trzcinowisko. Opłaciło się - raz po raz przelatywał nad nim bączek, co chwilę zmieniając miejsce swojego pobytu. Udało mi się uchwycić go w locie, chociaż to i tak tylko zdjęcie dokumentacyjne. ;/
Będąc już przy samochodzie, obejrzałam się dookoła. Zaciekawił mnie maleńki strumyczek, a właściwie rzeczka. Obserwowałam gałązki i trawy - może siedzi tam jakiś ptak?
Okazało się, że bardzo jasny niebieski punkcik, który wcześniej wzięłam za jakąś plastikową butelkę, był zimorodkiem. :)
Niestety siedział daleko, więc i tu z jakością dość słabo :(
Jezioro Vransko, podejście drugie
Tym razem skład trochę się zmienił (byliśmy tylko ja i tata), więc mieliśmy więcej możliwości.
Po pierwsze - wstaliśmy o 6. Po drugie - nie wiało. Po trzecie - nie było ludzi. Po czwarte - mogliśmy dłużej zostać, bo nie było mojego marudzącego brata. :)
Tym razem zaczęłam od końca - udałam się do najwyższej budki. Po drodze wypatrzyłam bączka - tego dnia był bardziej ruchliwy.
Z góry obserwowałam łyski, perkozy dwuczube, krzyżówki, kormorany małe, łabędzie nieme, śmieszki, "duże mewy" i zimorodka (niebieski punkcik w locie). W pewnym momencie nad moją głową przeleciały rybitwy białowąse. :)
Idąc do kolejnego punktu obserwacyjnego spłoszyłam dość sporego białego ptaka. Czapla nadobna? Po chwili osobnik usiadł na ogrodzeniu kładki i mogłam mu się spokojnie przyjrzeć.
Takie zdjęcie popsuć to zmarnować życie.
Mam nadzieję że ja nie popsułam.
Owa czapla modronosa była mało płochliwa i bardzo fotogeniczna :) Nawet w locie:
Po takim spotkaniu już nic nie mogło mnie zaskoczyć.
Zaobserwowałam tylko kolonię kormoranów małych i wróciłam do domu. Wszyscy domownicy jeszcze spali.
Gdybym mogła, siedziałabym nad tym jeziorkiem codziennie.
Ostatniego dnia wybraliśmy się pieszo do innego miasteczka. Przemierzaliśmy duże pola, zarośla, laski i lasy, więc siłą rzeczy musieliśmy zobaczyć jakieś ptaki ;p
Oprócz usłyszanej wilgi (która teraz właśnie też mi śpiewa, nad oknem ;)) widzieliśmy turkawki, dzierzbę rudogłową z młodym i takie ładne czarno-granatowe motyle.
Bardzo chciałabym pojechać tam znowu (głównie ze względu na jezioro), może w przyszłym roku się uda?
PS Zapraszam do zakładki "Trochę bardziej realistycznie" - znajdziecie tam nowe rysunki kaczek (głowienki i świstun). W przygotowaniu są kolejne (hełmiatka i rożeniec).
Dawno mnie nie było - nie tylko na blogu, ale też na wszelkiego rodzaju portalach społecznościowych. Otóż, w ramach wakacji, wyjechałam na 2 tygodnie do Chorwacji. Odpoczywałam od wszystkich technologii, ale nie od ptaków. W żadnym wypadku :)
Tydzień pierwszy (29 czerwca - 5 lipca)
Pierwsze 7 dni spędziłam (razem z rodzicami i znajomymi) na wynajętej łódce. Trzeba przyznać, że warunki były spartańskie ;) Mieliśmy ograniczoną ilość wody i mało miejsca. Na dodatek często zdarzały się "atrakcje" w postaci dużych fal i całej załodze robiło się niedobrze :P
Prowadziliśmy swego rodzaju koczowniczy tryb życia, przemierzając Adriatyk w poszukiwaniu nie pożywienia lecz ciekawych pod względem turystycznym miejsc. Podobało mi się to :) Codziennie kąpaliśmy się na innej plaży i zwiedzaliśmy inne wyspy.
Ptasie przygody zaczęły się w czwarty dzień, kiedy dopłynęliśmy do parku przyrodniczego Telascica. Wczasowicze tłumnie tam przybywają, wylewając się drzwiami i oknami ze statków głoszących dumnie "Kornati excursions". Owe łodzie często oblepione są zdjęciami delfinów, których tutaj jest tyle ile nad Bałtykiem.
Powracając do parku - główną atrakcją dla statystycznego turysty stanowią tutaj osiołki, które nie boją się ludzi, ba, żądają od nich jedzenia. My, o dziwo, ich nie spotkaliśmy, ale ja nie byłam z tego powodu specjalnie smutna.
Jeziorko |
Klif (gdzieś tam jest kolonia jerzyków) |
Jerzyk alpejski |
Mewa z portu |
Gdyby te skrzydła wyszły trochę jaśniej...
Co to? |
Kolejne dni spędziliśmy już w jednym miejscu - zamieszkaliśmy w małym pensjonacie z widokiem na morze.
![]() |
Widok z naszego okna |
Moja koleżanka stwierdziła, że wyglądają niepokojąco.
Samiczka niewiele różni się od naszych wróbelków... |
Ale z samcem jest zupełnie inaczej. |
Poranna toaleta |
W ogródku mieszkała jeszcze mama kos i dwa małe głośne podloty, które bez przerwy domagały się jedzenia.
Jezioro Vransko
Któregoś dnia zauważyliśmy na mapie kolejny park przyrodniczy, poświęcony głównie ptakom - jezioro Vransko. Dookoła pobudowanych było kilka budek do obserwowania zwierząt.
Chciałam tam jechać następnego dnia rano, ale rozszalała się burza i musieliśmy zrezygnować. Udało nam się wyruszyć po południu w składzie ja, tata, mama i mój młodszy brat Ignaś (5 lat).
Mimo, że burza już ucichła, wiatr hulał jak oszalały. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy, ale trudno. Okazało się, że najgorzej nie było ;)
Wejście - symbolem rezerwatu była czapla purpurowa |
Tablica informacyjna (szkoda, że nic nie rozumiem) i śmieszki |
Śmieszka była pierwszym zaobserwowanym tam przeze mnie ptakiem |
Niestety było trochę ludzi (i wiatr, nie zapominajmy o potwornym wietrze). Spotkałam nawet parę ornitologów z pełnym wyposażeniem - lunety, aparaty, ale miny mieli jakby chcieli zabić nie tylko mnie, ale też te wszystkie ptaki w rezerwacie. Bałam się im powiedzieć nawet "hello".
W powietrzu zostawały tylko te ptaki, które najlepiej radziły sobie w locie - jaskółki i mewy, ale już przy drugim punkcie obserwacyjnym spotkałam ciekawego, bardzo ciekawego ptaka. Była to czapla purpurowa, znak rozpoznawczy rezerwatu, która dzielnie walczyła z wiatrem.
Czapla purpurowa |
Z uśmiechem na twarzy powędrowałam do kolejnej budki. Daleko na wodzie siedziały jakieś mewy, które jakoś wytrzymywały podczas wichury. Słychać było też donośny śpiew trzciniaka, a poza tym niewiele...
Wracając do samochodu spoglądałam co jakiś czas na trzcinowisko. Opłaciło się - raz po raz przelatywał nad nim bączek, co chwilę zmieniając miejsce swojego pobytu. Udało mi się uchwycić go w locie, chociaż to i tak tylko zdjęcie dokumentacyjne. ;/
Będąc już przy samochodzie, obejrzałam się dookoła. Zaciekawił mnie maleńki strumyczek, a właściwie rzeczka. Obserwowałam gałązki i trawy - może siedzi tam jakiś ptak?
Okazało się, że bardzo jasny niebieski punkcik, który wcześniej wzięłam za jakąś plastikową butelkę, był zimorodkiem. :)
Niestety siedział daleko, więc i tu z jakością dość słabo :(
Jezioro Vransko, podejście drugie
Tym razem skład trochę się zmienił (byliśmy tylko ja i tata), więc mieliśmy więcej możliwości.
Po pierwsze - wstaliśmy o 6. Po drugie - nie wiało. Po trzecie - nie było ludzi. Po czwarte - mogliśmy dłużej zostać, bo nie było mojego marudzącego brata. :)
Magia poranku... |
Tym razem zaczęłam od końca - udałam się do najwyższej budki. Po drodze wypatrzyłam bączka - tego dnia był bardziej ruchliwy.
Drewniana kładka |
Rewir bączka |
Z góry obserwowałam łyski, perkozy dwuczube, krzyżówki, kormorany małe, łabędzie nieme, śmieszki, "duże mewy" i zimorodka (niebieski punkcik w locie). W pewnym momencie nad moją głową przeleciały rybitwy białowąse. :)
zdj. dok. |
Takie zdjęcie popsuć to zmarnować życie.
Mam nadzieję że ja nie popsułam.
Owa czapla modronosa była mało płochliwa i bardzo fotogeniczna :) Nawet w locie:
Po takim spotkaniu już nic nie mogło mnie zaskoczyć.
Zaobserwowałam tylko kolonię kormoranów małych i wróciłam do domu. Wszyscy domownicy jeszcze spali.
Gdybym mogła, siedziałabym nad tym jeziorkiem codziennie.
Ostatniego dnia wybraliśmy się pieszo do innego miasteczka. Przemierzaliśmy duże pola, zarośla, laski i lasy, więc siłą rzeczy musieliśmy zobaczyć jakieś ptaki ;p
Oprócz usłyszanej wilgi (która teraz właśnie też mi śpiewa, nad oknem ;)) widzieliśmy turkawki, dzierzbę rudogłową z młodym i takie ładne czarno-granatowe motyle.
Turkawka |
![]() |
Dzierzba rudogłowa |
PS Zapraszam do zakładki "Trochę bardziej realistycznie" - znajdziecie tam nowe rysunki kaczek (głowienki i świstun). W przygotowaniu są kolejne (hełmiatka i rożeniec).
To już koniec, do napisania :)
Pozdrawiam, Emalia.
Szczere zazdro ode mnie pod względem nie tylko obserwacji ale i zdjęć, także tych dokumentacyjnych, które w Twoim wykonaniu wyglądają naprawdę nieźle. :D
OdpowiedzUsuńSokół na zdjęciu na początku to samiec kobczyka. Nie było więcej drapoli? Bo aż się wierzyć nie chce ;)
Też myślałam nad kobczykiem, ale jakoś tak... no nie wiem, nie byłam do końca pewna... ;p sama rozumiesz
UsuńZ drapoli było wyjątkowo mało, a wierz mi, uważnie śledziłam niebo ;) Był jeszcze jeden sokół, ale zauważyłam że często zawisał w powietrzu, ponadto na zdjęciach przypomina pustułkę, więc to raczej właśnie ona. Nie wiem, jak chcesz mogę gdzieś zamieścić zdjęcia.
Sępów w tym roku nie było. Nad tym jeziorkiem reklamowali jeszcze błotniaki stawowe (ich też brak) ale to i tak dla mnie wielka atrakcja nie jest :P
Dziękuję za miłe słowa, cieszę się że doceniasz moje zdjęcia, nawet dokumentacyjne ;p
Pozdrawiam,
Emilka
Dziewczyny no co Wy! To pustułka jest! A że samiec to się zgadza ;)
UsuńNo to ciekawie:)
OdpowiedzUsuń:)) No, nie zaprzeczam
UsuńŚwietny materiał zdjęciowy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
:) dziękuję za komentarz i również pozdrawiam
UsuńJa też gdziekolwiek jest zawsze wypatruję ptaków lub się wsłuchuję w ich odgłosy. :))) To już nieuleczalne :D
OdpowiedzUsuń