Europejskie Dni Ptaków 2013
Uwaga... podobny post znajduje się na Juniorze, więc się nie zdziwcie :)
Ale o tym w następnym wpisie...
Bierze udział w konkursie EDP 2013:
„Za dwa dni, w niedzielę, jest wycieczka do Mietkowa. Jedziesz?”.
Antek zadzwonił po kilku minutach. „Pewnie. Jutro
wybieram się do Doliny Baryczy na sóweczki. Możemy cię wziąć” – powiedział.
Dolina Baryczy… Mieszkam dość blisko, ale jeszcze nigdy tam
nie byłam. Nareszcie mam okazję, żeby to zmienić.
Może… poznam nowych ludzi?
Może… dowiem się czegoś nowego? Zaobserwuję nowe gatunki?
Może… wreszcie zobaczę sóweczkę!
I jak tu się nie cieszyć?
Dzień pierwszy, 5 października 2013 roku – Stawy Milickie
Wstaję wcześnie, ale jestem tak podekscytowana, że nie mogę
ponownie zasnąć. Odłączam od prądu telefon i aparat. Sprawdzam, czy wszystko
spakowałam… Jejku, naprawdę zostały jeszcze 2 godziny?
Zamiast siedzieć bezczynnie, siadam przy pianinie. Zakładam
słuchawki, mój brat jeszcze śpi.
Ostatnio gram bardzo chętnie, trudno mi się oderwać. A czasami w ogóle mam takie porywy, że MUSZĘ, po prostu MUSZĘ NATYCHMIAST coś zagrać. To dziwne... Ciekawe, co się ze mną stało?
:)
W końcu słyszę dziwię klaksonu. Zrywam się jak oparzona,
biegnę do wyjścia i żegnam się z mamą.
Ekipa liczy 3 osoby, łącznie ze mną. W samochodzie poznaję znajomą Antka, panią Hanię.
Po drodze mijamy znajome tereny. Zatrzymujemy się przy
stawach w Rakowie, które czasami odwiedzam z dziadkiem. Obserwujemy tu:
- perkozki (naliczyłam
25),
- łabędzie nieme,
- krzyżówki,
- płaskonosy,
- perkozy dwuczube,
- cyraneczki,
- łyski.
Chcemy zobaczyć następne jezioro, ale ktoś zburzył most umożliwiający
przejście przez rzekę.
Wsiadamy z powrotem do auta i zbaczamy lekko z drogi, żeby
dostać się do owego miejsca. Płoszymy 7 myszołowów, ale oprócz tego nie widzimy
żadnych ptaków.
Po drodze do Milicza rozmawiamy o wszystkim. O szkole, o
książkach, o Wrocławiu, a przede wszystkim – o przyrodzie. Pani Hania jest
dopiero początkującym obserwatorem, dlatego ja i Antek opowiadamy jej o
rozpoznawaniu ptaków.
Co chwila zatrzymujemy się, żeby policzyć czajki siedzące na
polach.
Robimy krótki postój przy jednym ze zbiorników. Kormoran, kilka
bielików, czaple siwe. Do lądowania szykują się gęgawy, ale kiedy nas widzą -
rezygnują.
Jakaś mała, kolorowa kuleczka przelatuje z furkotem nad
taflą wody. To nie może być nic innego jak zimorodek.
Do tej pory zawsze mi umykał. Kilka razy ludzie pokazywali
mi go palcem. „No tu siedzi! Tu! Widzisz?” A ja im bardziej chciałam go zobaczyć, tym trudniej było mi go
wypatrzeć.
A teraz wreszcie się pojawił.
„To on jest taki mały?” – myślę. Mimo, że trochę inaczej go sobie wyobrażałam, nie mogę
oderwać wzroku (a właściwie lornetki) od tego niesamowitego stworzenia.
Po 30 minutach docieramy do celu. Naszym oczom ukazuje się
słynna Wieży Ptaków Niebieskich, z której widać całą Grabownicę - jeden z
największych akwenów w Dolinie Baryczy.
Konstrukcja liczy kilka pięter. Wąskimi, stromymi schodami
udajemy się na najwyższe. Znajdują się tam spore, prostokątne otwory na
wysokości głowy. Obserwujemy przez nie:
- >130 czapli
białych,
- mniej więcej tyle
samo czapli siwych,
- 810 cyraneczek,
- 7 bielików,
- niezliczone ilości mew.
i weź tu człowieku rozpoznawaj... |
Widzimy też dużo siewek, ale… „To wszystko jest tak daleko, że nawet przez lunetę nie mogę
tego oznaczyć!”. Próbowaliśmy się z tym problemem uporać, ale nie wyszło i
ptaki pozostały na zawsze tajemnicą…
Grabownica |
Około godziny 13 parkujemy w Miliczu. Ma tam czekać na nas
pan Leszek, który również interesuje się przyrodą. Chcemy poszukać z nim
rosiczki okrągłolistnej – niesamowitej rośliny żywiącej się owadami.
Najpierw idziemy wzdłuż drogi, potem przemierzamy pola, żeby
na końcu znaleźć się w podmokłym lesie.
Wszędzie pełno krzyżaków i nie da się przejść, żeby o
jakiegoś przypadkiem nie zahaczyć…
„Nie mogę podziwiać zwierząt bojąc się pająków!” Z tą myślą jakoś przedzieram się przez mokradła, żeby
wkrótce móc ujrzeć… tą piękną, maciupeńką roślinę. Rosiczkę okrągłolistną.
Zdjęcie (poniżej) nie jest wysokich lotów (lekko mówiąc). Niestety
przybliżyć się nie mogę… Gdybym postawiła nogę bliżej celu naszej wyprawy, buty
by mi przemokły - przeszkodą jest ogromna kałuża.
Pan Leszek decyduje się na dotrzymanie nam towarzystwa w
poszukiwaniu sóweczek.
Powoli się ściemnia, parkujemy samochody blisko lasu.
Chodzimy po leśnej ścieżce już dobrych kilka minut. Co jakiś
czas zatrzymujemy się i nasłuchujemy.
Nasz znajomy zatrzymuje się i opowiada:
„To drzewo nazywa się kasztanem jadalnym. Jego owoce można
jeść, ale ja szczerze mówiąc nie przepadam za ich smakiem. Podobno w jakiś
sposób się je przyrządza, muszę kiedyś sprawdzić.”
Hmm… prawie jak orzechy.
Pakuję kilka do kieszeni i postanawiam zabrać je do domu. Może
uda nam się je jakoś ugotować?
Wciąż chodzimy między drzewami i szukamy. Nasłuchujemy,
nawołujemy. Gdzież są nasze sowy? Już zapadł zmrok. Czekamy jeszcze kilka minut…
Antek i pan Leszek wyciągają latarki. Wychodzimy z
lasu.
Zatrzymujemy się jeszcze koło kościoła. Wypatrujemy
płomykówek i rozmawiamy. Powoli żegnamy się z panem Leszkiem. Już chcemy opuścić to miejsce, kiedy słyszymy…puszczyka. 3
osobniki. Idziemy szybkim krokiem pod drzewo. Nie udaje nam się ich wypatrzeć,
ale nagraliśmy głos.
Doszłam do wniosku, że skoro nie mogę wykonać zdjęcia Glaucidium
passerinum, to ją sobie narysuję. W efekcie wyszło niezbyt podobnie, ale i tak
jestem zadowolona. :)
Dzień drugi, 6 października 2013 roku, Zbiornik Mietkowski
Wyjeżdżamy około dziewiątej. Na początku jedziemy
poszukać uszatki, ale jej brak. Puszczyka też nie
znajdujemy.
Do wycieczki organizowanej przez OTOP mamy jeszcze trochę
czasu, dlatego jedziemy wolno, obserwując uważnie wszystkie pola. Efektów
powalających nie ma:
- stadko szczygłów,
- 2 kruki,
- myszołów,
- 2 żurawie,
- potrzeszcz,
- jastrząb.
Wkrótce docieramy nad Zbiornik i czekamy na pociąg z resztą
„załogi”.
Grupa liczy sporo osób, o wiele więcej niż w poprzednim
roku. Wielu ludzi dopiero zaczyna swoją przygodę z ptakami.
pusty Mietków |
Na początku wydaje nam się, że kicha. Ptaków brak, a jeżeli
już jakieś są, to bardzo daleko. Obserwujemy przez lunety piaszczyste wysepki.
Wkrótce przestaje być nudno, bo przylatuje ok. 56 kulików
wielkich. Obserwujemy jeszcze biegusy malutkie i zmienne, stadko siewnic,
szlamniki. Do tego standardowo: czajki, czaple białe i siwe oraz kormorany.
Poza tym niewiele (lub wiele… zależy jak kto patrzy) starszy
ode mnie chłopak okazuje się być djkarpowiczem :)
Godzina 15, jedziemy do Świdnicy.
Zostawiamy nasz wehikuł na parkingu przy parku. Siadamy na
ławce i czatujemy na mewy z obrączkami.
Przecież dzisiaj niedziela… Nie wysypują śmieci. Z mew nici.
Chodzimy dookoła stawu, może coś będzie. Na murku, niedaleko
śmieszek usiadła czapla siwa.
Idziemy w miejsce, gdzie podobno są pliszki górskie i
pluszcze.
„Nie podobno, tylko na pewno. Sam je tam widziałem.”
A więc były. Teraz ich nie ma.
„Gdzieś je wcięło… no cóż, ptaki są nieprzewidywalne. Ale…
zobacz, są sołtysy, nie można narzekać! Widziałaś kiedyś takie niepłochliwe?”
Śmiejemy się. Humor automatycznie mi się poprawia.
Łazimy jeszcze chwilę dookoła zbiornika, aż w końcu pakujemy
się do auta i odjeżdżamy.
fotogeniczny gołąb miejski |
Zatrzymujemy się na Bielanach. Może chociaż dzierlatki będą?
Ale najwyraźniej jest już za późno. Chowają się pewnie
gdzieś w krzakach i szukają miejsca na nocleg. Nie ma ich.
Trudno, pojadę sobie za tydzień. Nie mam przecież daleko.
Żegnam się z Antkiem i wracam do domu.
***
"W niedzielę znowu jadę na sóweczki. Chcesz się wybrać? - Antek"
Pewnie, że chcę! :)Ale o tym w następnym wpisie...
Widać udane miałaś EDP, gratki :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-]
Bardzo fajnie opowiadasz! Nie mogę się doczekać następnego wpisu,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Emilka
Ojej, dziękuję :)
UsuńZapewniam, że będzie niedługo. Jak tylko będę miała czas, to coś naskrobię.
Wspanialy blog, swietnie piszesz o swojej pasji, zdjecia sa niesamowite, a rysunki przecudowne! Szkoda tylko, ze prawie juz miesiac nie dodalas zadnego wpisu, mam nadzieje, ze nie porzucilas bloga! Z niecierpliwoscia czekam na nowy wpis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kikitomi
Bardzo dziękuję, niestety ostatnio trochę zaniedbałam mojego bloga (szkoła=brak czasu na ptaki). Jednak gdy nie można nigdzie wyjść, można coś nabazgrać :) Może niedługo wstawię fragmenty moich rysunków.
Usuńsuper relacje ja też czasem bywam na stawach milickich:)ale nie za bardzo znam ten teren może kiedyś wspólnie się wybierzemy i pokażesz mi ciekawe miejsca:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też niestety nie jestem do końca obeznana w tamtych rejonach, ale mam blisko więc może nadrobię :)
Usuńbardzo fajny blog!
OdpowiedzUsuńDzięki :))
Usuń