Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Liczenie hipotetycznych gęsi

Obraz
SZOK! Liczyli gęsi, których nie było [ZOBACZ ZDJĘCIA] czyli  * Dolina Baryczy  * urokliwe barwy zachodu słońca  * tłiczowanie najpiękniejszego i najlepszego ptaka dzieciństwa  * rysowanie martwych biedaków  * najbardziej miękki wschód słońca Dobrze, a teraz kilka spraw na początek. Rozpoczynam studenckie życie, chciałabym powiedzieć że z pełną parą, ale nie wiem za bardzo co to oznacza. Najważniejszą informacją w październiku było dla mnie, że, uwaga, nagle dostałam się na ASP. To było... baaaardzo nagłe, w czasie, kiedy już sobie spokojnie studiowałam biologię. Między ekologią a organizmami zarodnikowymi dostałam telefon.  Głupio mi się teraz przyznać ale wahałam się, na szczęście moi rodzice nie mieli wątpliwości. ("Nad czym ty się w ogóle zastanawiasz????!?!?!") No bo wiecie... jak się już nie dostanie, to trzeba jakoś znieść gorzki smak porażki, i całe 3 miesiące najdłuższych wakacji spędziłam przyzwyczajając się do myśli o studiowaniu biolog

Islandzka walka o życie

Obraz
(s01e02) finał sezonu Hæ! (czytaj: ha-i) Niesamowicie miło było mi, gdy mój poprzedni wpis zaczął cieszyć się tak sporą popularnością! Mówiła o tym ilość wyświetleń oraz Wasze komentarze i miłe słowa na facebooku, a przede wszystkim - częste wspominanie o moim blogu, gdy się widzieliśmy! Niezmiernie, bardzo dziękuję, i jestem wzruszona! Takk fyrir! A teraz rozsiądźcie się wygodnie, przygotujcie litr herbaty, a ja zapraszam Was do lektury kolejnej okropnie i ogromnie długiej islandzkiej epopei. Zgodnie z obietnicami publikuję epizod drugi naszych (Marty, Julki, mnie oraz naszego zielonego namiotu) zmagań z islandzkim klimatem.

Jak przeżyć na Islandii?

Obraz
(s01e01) Z dwiema przyjaciółkami (Marta & Julka) i wielkim zielonym namiotem na wózku?  Oraz zgubić telefon w pierwszy dzień, w pierwszym autobusie.  (nie no. nietrudno opanować tę sztukę do perfekcji)

Cisza nad Brdą

Obraz
Sierpniowe Bory Tucholskie w pewnych momentach sprawiają, że mięknie mi serduszko.  Było to miejsce bardzo urokliwe, przywodziło na myśl po raz kolejny beztroskie, sielskie, wakacyjne życie. Cudownie było szczególnie w chwilach, gdy pozostawało się częściowo samotnym, bo w polu widzenia nie było żadnych innych ludzi. W momentach, gdy jechałam na rowerze przez tucholskie lasy - gęsto ułożone smukłe sosny, których korzenie ginęły w miękkim mchu. Lub wtedy, gdy siedząc na przodzie kajaku, przepływałam pod wiszącymi tuż nad taflą wody gałęziami.

Biebrzański powiew rodzimego lata (2.5/2.5)

Obraz
Ostatniego dnia mojego wolontariatu, ja oraz Ania wybrałyśmy się nad Biały Grąd. W środę zachód słońca ukazał się naprawdę wspaniale. Przemierzając na rowerze łaciate drogi (w plamy asfaltu o różnym odcieniu szarości), mogłyśmy podziwiać niebo w całej okazałości. W pobliżu ukazała się jeszcze parka błotniaków łąkowych ( Circus pygargus ). Na okolicznych polach żerowało stadko żurawi ( Grus grus ), które pod promieniami słońca wyglądały jak zesłane z zaświatów. Tak właśnie myślałam, że to boskie stworzenia. A znad zbóż wychylił niespodziewanie głowę, tuż przy samej drodze, jeszcze ten pan: Przyznajcie, że barwy nieba były niesamowite. Granat, ciemny fiolet i delikatny róż nachodzące na siebie pasmami. Kontrastujące z nimi jasne pola zbóż oraz klangor żurawi w tle. Poniższe żurawie (oraz gęgawy ) również znalazły malownicze miejsce do pozowania, niestety okazały się dość płochliwe. Podniosłam rower rzucony pośpiesznie na brukowaną drogę i ruszyłyśmy d